|
Nasze elitarne forum - www.dookie.fora.pl Grindejowo, rzecz jasna!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Strychnine
Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 1899
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 6076 Manchester Dr, Oakland, CA 94618, U.S.A. (MURDER CITY)
|
Wysłany: Pon 20:21, 05 Maj 2008 Temat postu: THE CATCHER IN THE RYE (tymczasowo) |
|
|
<b><i>12. [chyba]</i></b>
<b>Billie</b>
Siedziałem tak chyba z godzinę, nie wiedząc nawet, jak się nazywam. Nie zauważyłem kiedy zaszło słońce, siedziałem więc pogrążony w całkowitej ciemności. Wciąż tylko wpatrywałem się tępo w kształt obwiedziony czerwonym markerem. Doszło nawet do tego, że zastanawiałem się, czy dziecko jest do mnie podobne.
- Synku, co ty tak po ciemku siedzisz? - powiedziała mama, wchodząc do pokoju. - Znowu paliłeś? A prosiłam cię tyle razy, żebyś tego nie robił... Billie?
- Tak, mamo? - odpowiedziałem tępo, nie rozumiejąc ani słowa z tego, co mówiła do mnie rodzicielka.
- Co ty tam trzymasz?
- Zdjęcie twojego wnuka. Albo wnuczki, tego jeszcze nie wiem.
- Co ty mówisz...?
- To, co słyszysz... Już wiem, dlaczego Lillie wyjechała. Właśnie dlatego.
- Czy chcesz mi powiedzieć, że...
- Że będę miał dziecko. Będziemy mieli, ja i Lillie.
Zauważyłem, że mamie zrobiło się chyba duszno, toteż posadziłem ją u siebie na łóżku i otworzyłem okno. Spojrzałem na zegarek. Było wpół do jedenastej.
Spojrzałem na mamę. Patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem, mówiącym tyle, co "jak to możliwe?" A ja... ja zacząłem się śmiać i nie mogłem się uspokoić. Dopadł mnie taki atak nieopanowanego śmiechu, że zbiegła się cała obudzona ze snu rodzina, żeby zobaczyć, czy wszystko w porządku. Ja jednak nie umiałem wyjaśnić, co się ze mną dzieje, dlatego musiała to zrobić mama. Wszyscy byli bardzo poruszeni, tylko ja tarzałem się po podłodze, płacząc ze śmiechu. W końcu podniosłem się, wziąłem kurtkę i nie przestając się śmiać poszedłem do Tré, wiedząc, że zastanę tam również Mike'a, który mieszkał u Cool'a od pewnego czasu.
<b>Mike</b>
Spałem sobie smacznie na łóżku polowym rozstawionym w sypialni Tré, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie mój dom, pomyślałem, nie moja sprawa. Frank tylko zachrapał i przewrócił się na drugi bok. Drzwi otworzył chyba jego ojciec. Usłyszałem głos Armstronga na dole, nie mogłem się mylić. Co on, do diabła, o tej porze robi właśnie tu?
Kroki na schodach. Właściwie przeskakiwanie trzech stopni na raz. Czego on chce? A miałem taki fajny sen...
Drzwi otworzyły się z trzaskiem, aż zleciał z nich przyklejony na taśmę klejącą plakat z jakąś panienką. Wpadł Armstrong w swojej znoszonej skórzanej kurtce po bracie i rzucił się najpierw na Tré, który zleciał na tyłek na podłogę, a potem na mnie.
- Nie śpię, nie atakuj mnie... – powiedziałem sennie, przecierając oczy pięściami.
- Muszę wam o czymś powiedzieć!
- Teraz, o północy?
- A to północ jest?!
Podbiegł do okna, otworzył je i zaczął gapić się w księżyc. Po prostu stanął, oparł się o parapet i gapił się jak głupi w to jakże zwyczajne ciało niebieskie.
- BJ, z tobą wszystko dobrze?
- Cicho! Nie przeszkadzaj mi!
Stał tak z dziesięć minut, po czym niechętnie odszedł od okna. Tré zdążył już się obudzić i zawinąć w kołdrę na ziemi, bo nie miał na tyle zapału, by podnieść cielsko z podłogi.
- Dobra, a powiesz wreszcie, co cię tu do nas sprowadza o tej jakże późnej porze? Nie żebym nie był szczęśliwy, przeciwnie, twoja wizyta jest dla mnie przyjemnością, jednakowoż...
- Dostałem list.
Przez chwilę obaj z Frankiem gapiliśmy się na niego ze zdziwieniem malującym się na twarzach.
- Gratuluję - powiedział Tré, tłumiąc wielkie ziewnięcie. - Pewnie chcesz, żeby któryś z nas ci go przeczytał, bo sam nie umiesz. Mike, ty jesteś lepszy w te klocki, czytaj...
- Nie o to chodzi! Już go przeczytałem. To list od Lillie. Wiem, dlaczego wyjechała! Wyjechała, bo zmusili ją do tego rodzice po tym, jak dowiedzieli się, że Lillie... jest w ciąży...
Zastanawiałem się, czy ja na pewno dobrze zrozumiałem. Może wciąż tkwię w stanie tak zwanego półsnu?
- Powtórz - powiedziałem.
- Będę tatusiem, Mike! Będę miał dzieciaka! Takiego malucha, wiesz, do karmienia, przewijania, mycia...
- I ty się cieszysz? - zapytał Tré z wyjątkowo rezolutnym wyrazem twarzy.
- A nie powinienem?
- Wiesz... W twojej sytuacji, z twoimi zarobkami i warunkami mieszkaniowymi...
- To mnie nie obchodzi.
- Będziesz dzieciaka przewijał na kartonach pod mostem? Tak to sobie wyobrażasz?
To dotknęło Armstronga, bo się zachmurzył.
- Nie. Przecież... nagrywamy płytę, nie?
- Już widzę, jak z płyty wyżywisz rodzinę.
- Damy sobie radę.
- Dobra. Tylko nie zapominaj, że wciąż nie wiesz, gdzie jest Lillie.
- A właśnie, że wiem! W Los Angeles! O! - powiedział, jakże dumny z siebie i ze swojej wiedzy.
- Brawo - powiedziałem, wstając i podchodząc do niego. - Co to dla ciebie, przeszukać całe LA!
- Wiecie co? Ja tu do was... jak do przyjaciół, z dobrą nowiną... a wy...
- Billie, my naprawdę się cieszymy... a raczej... staramy się cieszyć razem z tobą, ale spójrz na to realnie...
- Mike, dam radę. Jedyne, w czym musicie mi pomóc, to nagranie płyty. Zdobędziemy jakieś fundusze, a wtedy pojadę do LA, może pojedziemy tam zagrać koncert, co? No i wtedy ją znajdę... Jakoś ją znajdę... I zabiorę do siebie. I będziemy szczęśliwi, zobaczycie.
Ciężko mi było patrzeć na ten jego chory zapał. Wiedziałem, że to wszystko, cały ten jego cudowny plan, doskonały w każdym szczególe, jest po prostu do dupy. Ale nie chciałem mu odbierać chociaż tej odrobiny nadziei, toteż kiwnąłem głową na znak zgody. Tré zrobił to samo.
- Nagramy tę płytę, stary - powiedział Wright. - I będzie wyjechana w kosmos.
***
<b>Lillie</b>
Obudził mnie znowu napad mdłości. Popędziłam do łazienki, a kiedy wróciłam, znowu rzuciłam się na łóżko, nie mając zamiaru wstać nawet na śniadanie. A co, niech mi przyniosą do łóżka. Mają za swoje, niech się męczą z fochami kobiety w ciąży.
- Lillie, kochanie, nie śpisz już? - zapytała matka, wchodząc do pokoju. Ja tylko zakopałam się bardziej w kołdrę.
- Śpię. I bardzo źle się czuję.
- Wstań, córeczko, musisz coś zjeść. Pamiętasz, że jesteś zapisana do doktora Williamsa na dziś rano?
Zapomniałam. Wcale nie miałam ochoty tam iść, ale wiedziałam, że dla dobra dziecka powinnam to zrobić.
Wstałam i znowu poszłam do łazienki, tym razem wziąć prysznic i ubrać się. Jak co rano, stanęłam bokiem do lustra, oceniając, jak bardzo urósł mi brzuch. Cztery miesiące, miał już prawo mocno się zaokrąglić. Uznałam, że całkiem fajnie to wygląda. Szkoda tylko, że BJ nie mógł tego zobaczyć... Dotknąć... Poczuć...
Wyszłam, już ubrana, z łazienki. Matka wciąż była w mojej sypialni. Tym razem siedziała na moim łóżku tuż przy szafce nocnej. Trzymała w ręku coś, czego nie chciałam, by dotykała. Nie chciałam zresztą, by dotykał tego ktoś inny, niż ja sama. Mój największy skarb...
- Po co ty to trzymasz?
- Oddaj mi to.
- Przecież to już przeszłość, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
- Ja tak nie uważam. Oddaj mi to.
Zamiast podać mi do ręki, matka odstawiła zdjęcia na miejsce, na szafkę nocną.
- Chciałabym, abyś zaczęła się przyzwyczajać do myśli, że już nigdy nie zobaczysz tego chłopaka.
Nie odpowiedziałam. Podeszłam do szafki i wzięłam zdjęcie. Wytarłam je rękawem bluzki, by zetrzeć ślady linii papilarnych ze szkła. Obejrzałam je po raz n-ty. Zdjęcie to przedstawiało nas, mnie i Billie'go. Zrobił je Tré, ale trzeba mu przyznać, że wyszło całkiem nieźle. Z przodu ja, za mną wtulony w moje rozwiane włosy stoi BJ. Ramka zrobiona własnoręcznie przez Armstronga, bo nie miał pieniędzy, żeby kupić mi jakąś ładną. Ale ja nawet wolę taką. Zwykła, drewniana, pomalowana na zielono, z narysowanym serduszkiem i naszymi inicjałami w środku.
- Czy naprawdę sądzicie, że będzie lepiej dla wszystkich, a szczególnie dla mojego dziecka, by wychowywało się bez ojca? - zapytałam z wyrzutem.
- Tak, jeśli mówimy o tym konkretnym chłopaku. Nie mam pojęcia, co cię skłoniło do kontaktów z nim, ale jakoś bym to przebolała, gdyby nie ta... okropna sytuacja.
- Pozwól, że sama będę to oceniać według mojej własnej hierarchii wartości.
- I znowu zaczniesz przeprowadzać mi tu wywód nad tym, jak bardzo go kochasz, prawda?
- Nie, bo wiem, że to do niczego nie prowadzi. Nie zrozumiesz tego, bo nie raczyłaś go nawet poznać. Nie wiesz, jaki on jest.
- Wystarczy na niego spojrzeć.
- Jeśli oceniasz go po ilości pieniędzy, jaką posiada jego rodzina, to szczerze ci współczuję.
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób. Zobaczysz, za kilka lat mi podziękujesz, że powstrzymałam cię od popełnienia największego błędu twojego życia.
- Wiesz co? Nie chcę o tym rozmawiać. A szczególnie z tobą. Chcę już po prostu iść do tego lekarza...
***
- I co? Wszystko w porządku? - zapytałam nieśmiało.
- W jak najlepszym - odpowiedział lekarz, przesuwając takim dziwnym czymś po moim brzuchu. - Maluszek rozwija się prawidłowo. Nie ma się czego obawiać.
- A... Chciałam zapytać, czy...
- Tak?
- Czy da się... nie, pewnie to za wcześnie...
- Chodzi pani o określenie płci?
- Tak...
- Zobaczymy, co da się zrobić... - odpowiedział doktor Williams, wpatrując się w monitor. - No... - powiedział po chwili. - Wszystko jasne.
- Więc?
- Będzie chłopak.
- Naprawdę? - zapytałam uradowana. Nie wiem, z czego się tak cieszyłam. Przecież gdyby powiedział, że to dziewczynka, byłabym równie szczęśliwa.
- Tak. Tatuś na pewno będzie dumny. Pierworodny syn zawsze wywołuje ogromne emocje.
- Na pewno... Muszę go poinformować... Jak najszybciej...
Castaway
P.S.: Z dużymi przerwami napisałam wreszcie takie coś. Hope you'll enjoy it.
<i>Dodałam, bo już nie mogę znieść dupnego majloga i tego je*anego zastoju. Jeśli raczy się odblokować, wrzucę to i tam.</i>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Strychnine dnia Pon 20:23, 05 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
leniwiec
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 4238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:53, 05 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
"Doszło nawet do tego, że zastanawiałem się, czy dziecko jest do mnie podobne".
Kocham BJ'a normalnie.
" A właśnie, że wiem! W Los Angeles! O! - powiedział, jakże dumny z siebie i ze swojej wiedzy".
Tutaj także.
W ogóle to znów czytałam każde zdanie po milion razy. Ech.
I znów się wzruszyłam, słowo daję.
Wyobrażałam sobie tego Armstronga walającego się po podłodzie i śmiejącego się do łez. Podobało mi się to. Właściwie, co ja piszę, całe mi się podobało.
Bardzo, bardzo ładne.
:*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alex
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Szważyndza
|
Wysłany: Wto 17:26, 06 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
CAST! Córko ty moja!!!
Piękne...
Wiesz , że w pierwszej chwili się nawet zdziwiłam , że to syn i dopiero potem do mnie doszło , że znam nawet imię xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
spiżowyratler
Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 3099
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto 18:01, 06 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cudowne, jak zawsze. :***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adeline.
Dołączył: 19 Sty 2008
Posty: 3582
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: Szczecin.
|
Wysłany: Śro 13:51, 07 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
:pisk fanki kochanki owego opowiadania:
Jeeeeeeeeej.
A na więcej mnie nie stać. Pięknie jak zawsze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alex
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Szważyndza
|
Wysłany: Śro 17:55, 07 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Chwila... jak ona go poinformuje xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
leniwiec
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 4238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:57, 07 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cast tam już pewnie wie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alex
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Szważyndza
|
Wysłany: Śro 18:39, 07 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
No ona na pewno...
Może dalsze części TCITR będą na dookie xD
Taka moda (właśnie na matmie bierzemy o modzie i medianie )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
leniwiec
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 4238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:43, 07 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Modę i medianę miałam wieki temu już xD
Właśnie, trzeba sprawdzić czy działa mylog...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alex
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Szważyndza
|
Wysłany: Śro 18:46, 07 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
No i co???
Ja wole się nie denerwować...
Akurat 4 maja musieli wyłączyć nie....
Śmiałam sie z moimi koleżankami, ze wszyscy tak przez mylogaskładali życzenia Mike'owi,z ę się zaciął, raz na zawsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Strychnine
Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 1899
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 6076 Manchester Dr, Oakland, CA 94618, U.S.A. (MURDER CITY)
|
Wysłany: Nie 19:03, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Mylog już działa, toteż następne notki będą tam. Ale ostrzegam - jeszcze nie wiem, co będzie dalej, naprawdę xD
EDIT: Pozwoliłam sobie skopiować komentarze i zamieścić je pod notką na mylogu. Nie bijcie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Strychnine dnia Nie 19:25, 11 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
leniwiec
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 4238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:56, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Nie wiesz?
xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Strychnine
Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 1899
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 6076 Manchester Dr, Oakland, CA 94618, U.S.A. (MURDER CITY)
|
Wysłany: Nie 20:08, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Nie wiem!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
leniwiec
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 4238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:10, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
A ja widzę oczyma wyobraźni, jak to Green Day daje koncert w LA. Dajmy na to, że podczas spaceru, wizyty w sklepie czy lekarza, Lillie dostrzega plakat gdzieś tam na płocie czy innym słupie... I się wykrada z domu (ale jak to już nie widzę)
Wzruszyłam się na myśl o spotkaniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Strychnine
Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 1899
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 6076 Manchester Dr, Oakland, CA 94618, U.S.A. (MURDER CITY)
|
Wysłany: Nie 20:23, 11 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
No to Ci powiem, że wyobrażasz sobie to dokładnie tak, jak ja. Tyle że ja wiem, jak ucieknie. Tylko potrzebuję szczegółów, żeby mieć czym owinąć szkielet wątku i trochę weny, żeby opisać to spotkanie... xD
Po chwili zastanowienia...
Ja sama napisał: | Tylko potrzebuję szczegółów, żeby mieć czym owinąć szkielet wątku (...) |
Cholera, co to za słownictwo?!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Strychnine dnia Nie 20:23, 11 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|