Autor Wiadomość
Alex
PostWysłany: Pią 16:28, 16 Maj 2008    Temat postu:

Miło mi z tego powodu Smile

Nie mam czasu błagać NTL by wysłała mi nastepną część, bo ona ma wszystkie... Ale za jakies 2 godz coś dodam :*
Strychnine
PostWysłany: Śro 19:32, 14 Maj 2008    Temat postu:

Ee, ja czytam xD I mi się podoba Razz
Alex
PostWysłany: Wto 20:09, 13 Maj 2008    Temat postu:

To ukłony w kierunku NTL, która teraz naciska, bym pisała coś na drz...

Jakieś życzenia na drz xD
spiżowyratler
PostWysłany: Wto 17:29, 13 Maj 2008    Temat postu:

Ha! A ja przeczytałam ! Tylko się w jednym momencie zgubiłam xD
Fajne to.
Alex
PostWysłany: Wto 14:10, 13 Maj 2008    Temat postu:

74

Alex nie spała prawie w ogóle. Cały czas rozmyślała o Rox, Joey`u, zespole… W domu było tak cicho, że dziewczyna słyszała rozmowy Mike i Natalie. Nie chciała ich podsłuchiwać, ale odgłosy dochodziły do jej uszu wbrew jej woli. Wreszcie około czwartej rozmowy ucichły. Basistka nie mogła dłużej wytrzymać. Otworzyła okno i wychyliła się. Mogła skoczyć, ale istniało ryzyko skręcenia sobie kończyny. W najgorszym wypadku – karku. Resztki rozsądku przemówiły do niej w odpowiednim momencie i zrezygnowała ze skoku. Zamiast tego otworzy la drzwi i udała się na parter do kuchni. Po drodze minęła sypialnię Mike`a. Drzwi były uchylone. Zobaczyła jedynie, że wujek i Natalie śpią w najlepsze przytuleni do siebie. ”Im to dobrze” - pomyślała i zaczęła schodzić po schodach.
W kuchni zrobiła sobie herbaty, usiadła przy stole i gapiła się na stary numer Newsweeka. Z czasem nie mogła czytać, bo wszystko wirowało jej w oczach.
Obudziła się we własnym łóżku. Słońce świeciło na tyle wysoko, że uświadomiła sobie, że powinna być w szkole. Zerknęła na zegarek na nocnej szafce. Była jedenasta piętnaście.
- Cholera. Jasna cholera. – zerwała się z łóżka i zaczęła wrzucać książki do torby – Klasówka z algebry. Zasrana pani Conelly. Znowu dostanę ochrzan…
Mike`a nie było w domu. Pojechał bowiem na zakupy do supermarketu. Ogarnęło go jakieś szaleństwo i poinformował Natalie, że w „jego domu powinno się kłaść większy nacisk na witaminy”. A jeśli chodzi o samą Natalie, to po szczerej rozmowie z basistą już inaczej podchodziła do kwestii macierzyństwa. Była źródłem spokoju.
***
- Poproszę jakieś witaminy… - Mike przyglądał się z uwagą półce z osprzętem dla karmiących matek
- Jakie? – zapytała bardzo niska i drobna aptekarka
Dirnt oderwał wreszcie wzrok od półki i pytająco spojrzał na kobietę
- No wie pan… Sa witaminy na cerę, słosy, paznokcie… Są też takie, które uodparniają i…
Aptekarka zaczęła wyliczać, ale mężczyzna przerwał jej w połowie zdania:
- Chodzi mi o takie, które biorą kobiety w ciąży.
- Ach… - uśmiechnęła się – Więc, mamy Pergravit z kwasem foliowym, witaminą D, magnezem, Pergrentacelium z żelazem, kompleksem witamin i dobrze przyswajanymi makroelementami, które szczególnie w okresie ciąży…
- Dobra. – Mike przerwał jej po raz kolejny – Niech pani da mi wszystkie, a moja dziewczyn a wybierze sobie takie, jakie będzie chciała… Bo te kwasy folionowe, makrocośtam do mnie nie przemawiają. Ledwo skończyłem szkoły…
Aptekarka uśmiechnęła się wyrozumiale i podała mu trzy opakowania witamin. Basista zapłacił za nie i wyszedł. Po drodze mijał księgarnię. Ostatnio był w niej, kiedy w rozpaczy szukał długopisu. A było to jakieś pięć lat w tył. Nagle jakaś paranormalna siła sprawiła, że zawrócił i wszedł do niej.
Od razu powędrował do działu z poradnikami i zaczął przeglądać pozycje. Wreszcie natrafił na tą, która go najbardziej interesowała: ”Czego się spodziewać, jak się spodziewasz?”.
Alex wpadła jak oparzona ma matematykę, Całe szczęście zdążyła, przed wspaniałymi słowami "Wyciągamy karteczki". Usiadła koło Joey'a i bez polecenia wyciągnęła kartkę, podpisała ją, a pod swoim nazwiskiem napiła miniaturową jedynkę.
- Alex, już myślałem, że nie przyjdziesz. - Joey pocałował ją we włosy.
- Skup sie, zaraz sie zacznie...
- Panna Smith jak zwykle spóźniona!!!!
- Przepraszam, ale mój wujek potrzebował mojej pomocy i zarwaliśmy całą noc... rano zaspaliśmy oboje...
- Nic mnie nie obchodzi twój wujek! Wyciągamy karteczki.
- Uff... Myślałam, ze będzie gorzej…
Nauczycielka stanęła na środku klasy i zaczęła dyktować zadania. Alex próbowała się skupić na wykonywaniu jednego z nich, ale nagle poczuła czyjąś dłoń na kolanie. Od razu odwróciła się do czarnowłosego.
- Uspokój się. – wycedziła przez zęby
- Alex! – pani Connely stanęła przed ławką i złożyła ręce na piersiach – Skończysz i pójdziesz do dyrektora. Nie dość, że spóźniasz się na lekcję to romansujesz w czasie klasówki!
Dziewczyna spłonęła czerwonym rumieńcem. Teraz już w ogóle nie było mowy o dobrej ocenie z algebry.
- Oczywiście!- wstała, podała nauczycielce niedokończone zadania, wzięła plecak i wyszła.
Zanim poszła do dyrektorki zahaczyła o WC. Spojrzała w lustro, widziała postać, która była dla niej obca.
- Co ty wariatko robisz! Wybieraj on, albo twoje marzenia!
- Panna Smith! - do łazienki weszła pani dyrektor.
- Miło, że panią widzę, bo właśnie sie do pani wybierałam.
- Jakiś problem???
- Pani Connely mnie do pani wysłała...
- Coś nabroiłaś???- Starsza pani o bardzo niemiłym wyglądzie, ale bardzo miłym charakterze patrzyła się na nią z troską.
Alex poddała się chwili. Zanim zrozumiała co robi wypłakiwała się w ramiona dyrektorki.
- Potrzebowałam takiej rozmowy. Nie chcę mówić o tym Joey'owi. Wujek ma teraz własne problemy... A rodzice...
- Wiem, wiem dobrze co myślisz, co czujesz.
- Naprawdę???
- Tak... I jako dyrektor powinnam ci zalecić wzięcie się do nauki. Jako człowiek i kobieta radzę ci zostać tu przy ukochanym... Nic nie zastąpi ci miłości ukochanej osoby...
- A rodzice??
- Obiecałam twojemu wujkowi, ze nie zdradzę , ale wujek szykuje ci niespodziankę...
- Naprawdę??? Jaką???
- Obiecałam... Ale powiem, że rozwiąże twoje problemy...
Alex uśmiechnęła się promiennie i wyszła z łazienki. Na lekcję nie opłacało się wracać, więc wyszła z budynku i usiadła na ławce na patio. Cieszyła się spokojem i piękną pogodą jedynie kilka minut, bowiem wkrótce zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę. Uczniowie wypełzli na korytarze i znowu zrobiło się głośno. Rudowłosa wstała i z torbą na ramieniu zaczęła szukać pośród tłumu Joey`a. Nie zajęło jej to zbyt wielu minut. Chłopak stał obok okna, spożywał Snickersa i rozmawiał z Joan.
- Już idzie… - gitarzystka pomachała w stronę Alex – Chodź. Musimy pogadać.
- O Rox, nie? – basista rzuciła torbę pod ścianę i oparła się o Armstronga – Jest dzisiaj w szkole?
- Kotku, ona od trzech dni nie chodzi do szkoły. – Joan załamała ręce – Musimy się tym zająć… A teraz z innej beczki: jak tam przyszły tatuś? Już zaczął świrować, czy jeszcze nie do końca?
- A tam... Mike jak Mike... znasz go.- Zaśmiały się.
- No to dupo zbieraj się musimy! Zabieram cię na weekend do Sacramento na stare śmieci!
- Przyjechała tu pociągiem tylko po to, by mnie stąd zanrać??? Nie lepiej było, żebym ja poprostu przyjechała do Sacramento?
- Nie, bo po drodze musimy wstąpić w jedno miejce... mówią ci coś imicjały AR???
- Tak, ale bez Rox się nie uda...
- Więc najpierw jedziemy po TRE, potem do Ar, potem do Sacramento i zostajesz u mnie do niedzieli...
- Mike zwariuje jak się w domu nie pojawię przez weekend..
- No to jescze wczesniej wstąpimy do Mike'a po twoje rzeczy, pojedziemy po Tre, potem do Ar na dworzec, do Sacra..
- Wiem! Dobra...
- Panie Armstrong!- z nikąd pojewiła się pani Connely.
- O Boże.- mruknął Joey.
- Powodzenia, a ja mykam. Do poniedziałku.- Alex ucałowała go w policzek i pobiegła z Joan w stronę domu Mike'a.
- Z nieba nam spadła ta paniusia...
- Wątpię... Dwadzieścia minut temu mnie wywaliła z lekcji i kazała iść do dyry...
- Uła... I żyjesz???
- Mamy spoko Dyrę.
I tak... Alex z Joan znalazły się z domu Drinta. Mike'a jescze nie było. Natalie bez problemu zgodzila się na wyjazd Alex. Była nawet szczęśliwa nając przed sobą weekend tylko ze swoim ukochanym. Następny przystanek Tre. Dziewczyny wyciągnęły go z domu. Był przymulony, nie chciał nigdzi się ruszać, jednak sie poddał. W Adeline Records dziewczyny rzuciły sie na Aarona!
- Cześć dziewczyny, co wy kombinujecie!
- Słuchaj... powiem prosto z mostu... TT chce znów grać...
- A nie grałyście???
- No było teraz zawieszenie gitar... Ale potrzebujemy twojej pomocy... Mógłbyś zalatwić tak to wszystko, zebyśmy już w lutym mogły nagrywać???- Alex powiedziała to z prędkością światła.
- No... luty... Moze... ale końcem...
- Rezerwuj termin...
- A Rox???- Zdziwł się pracownik AR.
- Właśnie... Mógłbyś jej to wysłaś???
Joan podała Aaronowi kopertę zaadresowaną do Rox.
- Nie mozecie same???- zdziwił się Aaron.
- Nie... potrzebny jest twój podpis...
- Zresztą nie chcemy, zeby myślała, ze to my...- Dokończyła Joan za swoja ruda przyjaciółkę.
- Dobra! Coś jescze???
- Nie... my mykamy, b mamy misję!- zaśmiały się przyjaciółki.
Wybiegły z AR włócząc za sobą TRE. Na dworcu musiały czekać 20 min. na pociąg. W końcu nadjechał.

Widzę, ze nikt nie interesuje się l-t...
Alex
PostWysłany: Śro 18:13, 07 Maj 2008    Temat postu:

no tak to jest.. U mnie taki był przypadek... Ja powiedziałam coś w tajemnicy En, En powiedziała Nenie i cała klasa wiedziała, ze mi spodnie poszły w kroku i mam dziurę... W takim miejscy, że jakby mnie miała majtek mogłabym sikać bez ściagania spodni xD

Ale tak czasem była...

Zaraz dodam nową Razz

Chyba Razz
Strychnine
PostWysłany: Wto 19:36, 06 Maj 2008    Temat postu:

Fajneeeee!!! Podobało mi się...

Cytat:
- Nie musisz jej mówić...
- Jak to???
Alex przygryzła wargę.
- No obiecałam Natalie, że nie będę mówić, że mogę powiedzieć tylko Joey'owi. Joey powiedział Jakeowi, Jake Adie, Adie, BJ'owi, BJ, TRE, Tre powiedział Rox...
- CO???? Wszyscy wiedzieli oprócz mnie???
- Nie... nie wie jeszcze... Eris... dziewczyna Jake'a, Tom, i moi rodzice... em... Joan... chyba...
- Ja chyba zwariuję

Tak, powiedzieć coś komuś, zaraz całe miasto wie xD
Alex
PostWysłany: Wto 17:28, 06 Maj 2008    Temat postu:

Przepraszam,z ę tak póxno, ale... no Smile W zamian dodam za jakies 10 minut następną, a teraz 73 Smile

73

Alex z Natalie i Adie zaczynały panikować. Mijała 10 godzina a Mike się nie pojawiał.
- Pewnie nie było samolotu i pojechał autobusem. -w ypaliła Alex.
- Mike byłby do tego zdolny. - Zasmiała się Adie.
- Zakochałam sie w debilu! - Natalie zaczęła płakać.
- Nie... On nie umie siedzieć w jednym miejscu i tyle! - próbowała uspokoić ją 80, ale bezskutecznie.
Nagle dziewczyny usłyszały dźwięk dzwonka u drzwi.
- To musi być on! - Krzyknęły wszystkie i pobiegły do drzwi.
W drzwiach zobaczyli Zaspanego Billiego, wesołego Joey'a, który objął Alex i Mike'a.
- Nasz zaginiony!- Zaśmiała sie Adie.
On, ani Natalie nie zwracali na nich uwagę, patrzyli sobie w oczy nie przejmując się Bożym Światem.
- Choćmy stad. - Szepnął BJ.
Czwórka weszła do salonu zostawiajac dwójkę w holu. BJ nie wytrzymał i zaczął podsłuchiwać, a w jego ślady poszła Alex. Nie usłyszeli jednak zbyt wiele.
- Tęskniłem! - Wyszeptał Mike we włosy Natalie.
- Wiem, ja też.
- Więc dlaczego nie odzywałaś się??? Nie wiedziałem co się dzieje, myślałem, ze umarłaś, że coś ci się stało! Wariowałem tu ze strachu o ciebie.
- Bałam się...
- Mnie?
- Twojej reakcji...
Mike złączył brwi i spojrzał na nią zdziwiony.
- Co się stało.
- Mike, jestem w ciąży...
Mężczyzna zastygł. Jej słowa zaczęły pulsować w jego głowie. Serce zaczęło walić jak młot.
- C… Co? – zapytał drżącym głosem – Ale jak to?!
Natalie zmiażdżyła go wzrokiem i nie powtórzyła. Odwróciła się na pięcie, wzięła płaszcz i wyszła z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
Mike nadal nie wiedział czy to wszystko co się dzieje wokół niego jest prawdziwe. Rozglądał się po pomieszczeniu dopóki nie napotkał wzroku zdenerwowanej Adie.
- Dałeś dupy. – mruknęła wściekła – Wiesz co ona teraz może zrobić?!
- Nie. – wyjąknął
- No właśnie. To idź do niej. Porozmawiaj. Będziesz ojcem! – wrzasnęła i zaczęła go pchać w stronę wyjścia
Mike nie wiedząc co robi postanowil odnaleść Natalie. Nie szukał daleko. Złapał ją na rogu ulicy.
- Ja wiedziałam, ze tak będzie. Jestem debilką, ze łudziłam się, ze będzie inaczej...- Natalie płakała.
- Ale jak jest. Ja po prostu nie mogę uwierzyć! To jest najpiękniejszy dzień w moim życiu!
- Cieszysz się???- Zdziwiła się brunetka.
- Kobieta którą najbardziej kocham na świecie urodzi dla mnie dziecko!- Objął ją i pocałował.
- Mike.. ja tak bardzo...
- Bałaś się??? Mnie??? Dlaczego???
- Mike, bo ty nie wiesz...
- Wiem wszystko, a teraz choć do domu, widać, ze dawno nie spałaś.
Brunetka nie opierała się. Pozwoliła, żeby Mike objął ją, przyciągnął do siebie. Wszystko powoli zaczęło się układać. Reakcja Mike`a była dla niej najważniejsza.
Kiedy oboje wrócili do domu, Adie już nie było. Alex siedziała w swoim pokoju i cicho rozmawiała przez telefon w swoim pokoju:
- … powiedziała mu. Myślałam na początku, że puści pawia bo zzieleniał momentalnie. Na szczęście się powstrzymał. Może dlatego, że była tam Adie.
Mike zaprowadził pannę Grohl do sypialni i udał się do siostrzenicy. Alex widząc go, szybko urwała rozmowę i w milczeniu gapiła się na jego twarz.
- Możesz zostać. Ale zero takich numerów, bo następnym razem będzie zero litości, rozumiemy się? – zapytał groźnie marszcząc brwi
Dziewczyna milczała. Tylko kiwnęła głową.
- A teraz musze pomyśleć co ze Stellą. Przecież nie wiem co ona zrobi jak się dowie… - Dirnt usiadł na brzegu łóżka i oparł głowę na rękach
Już dawno nie był ta bardzo śpiący. I nie pamiętał kiedy ostatnio czuł się taki spokojny i zadowolony.
- Nie musisz jej mówić...
- Jak to???
Alex przygryzła wargę.
- No obiecałam Natalie, że nie będę mówić, że mogę powiedzieć tylko Joey'owi. Joey powiedział Jakeowi, Jake Adie, Adie, BJ'owi, BJ, TRE, Tre powiedział Rox...
- CO???? Wszyscy wiedzieli oprócz mnie???
- Nie... nie wie jeszcze... Eris... dziewczyna Jake'a, Tom, i moi rodzice... em... Joan... chyba...
- Ja chyba zwariuję
Basista był w trakcie załamywania się, kiedy do pokoju weszła Natalie.
- Ja chciałam tylko powiedzieć, że idę spać. – po tych słowach mrugnęła do Mike`a i wyszła
Basista zerwał się na równe nogi i wyszedł z pokoju za ukochaną. Alex uśmiechnęła się do siebie i przymknęła drzwi. Potem położyła się na łóżku, zamknęła oczy i zaczęła wspominać wspaniałe chwile trasy koncertowej. A chwilę potem ze smutkiem uświadomiła sobie, że odkąd zaczęła się szkoła, nie utrzymuje żywych kontaktów z Rox i Joan. Wzięła do ręki telefon. Wybrała numer do Joan. Usłyszała pierwszy sygnał i od razu się wyłączyła. Jest północ. „Pewnie śpi, albo jest na imprezie, nie będę jej przeszkadzać.” Jednak po paru minutach Joan zadzwoniła do Alex. Tuż przed tym jak basistka odebrała telefon gitarzystka się rozłączyła.
- Pewnie myśli, ze teraz już śpię.- powiedziała do siebie rudowłosa.
Wybrała ponownie numer do przyjaciółki i czekała.
- Alex, co to za podchody? – Joan zapytała rozbawiona – Jak masz dzwonic to dzwoń.
- Myślałam, że się gdzieś włóczysz i nie chcesz żebym zawracała ci dupę. – mruknęła Alex – Wiesz co… Może spotkamy się w ten weekend. Spróbujemy coś skomponować… Mam głód tworzenia i jakoś nie możemy się zebrać.
- Świetnie. Ale z Rox ja kontaktu w ogóle nie mam. Ucichła, nie dzwoni… A ja nie chcę się narzucać. – dziewczyna posmutniała – Nie wiem co jest, ale nie podoba mi się to.
- To może powinnyśmy się zainteresować tym faktem… Pójdziemy do niej po zajęciach. Słuchaj, ja w piątek pozbędę się jakoś Joey'a...
- No... ambitnie... rozłączyć papużki nierozłączki...
- Cicho tam! Boję się, ze cierpi na to samo co TRE, tylko, że odwrotnie.
- No to kochanie, masz zadatki na lekarza...- Joan się zaśmiała. - Ale Alex... The Trinity już nie istnieje. Była płyta, trasa, a teraz nie ma nic. Nie ma ciebie...
- Mike mnie wczoraj wywalił... Potem gadaliśmy i powiedział żebym została, ale ja muszę stad iść. -Teraz jak Natalie jest w ciąży... wiedziałaś o tym wcześniej???
- Tak, mówila mi o tym Rox, bo sie dowiedziala od TRE...
- NO... i ona się pewnie tu przeprowadzi, będą mieć dziecko na głowie... Wrócę do rodziców... Będę musiała się przepisać z powrotem do naszej budy... Może ucierpią na tym moje kontakty z Joey'em...
- Alex co ty pierdolisz! Chociażbym miała nie wiem co, to ty zostajesz u Mike'a!
- Nie chce... Myślałam już, by kupić mieszkanie i zamieszkać tam z Joey'em... Nie chce być na niczyim utrzymaniu...
- Będziesz Mike'owi potrzebna! Natalie nie będzie non stop opiekować się dzieckiem...
- To podrzucą mi je, ale siedzieć im na głowie...
- Nie... nie pozwolę!
- Ale tak będzie lepiej dla zespołu. Dużo o tym myślałam. Tęsknię za rodzicami... nawet za Tomem. Będę mieć więcej czasu na naukę, pójdę potem na medycynę do Berkeley.
- A Joey???
- Tak... tylko on mnie tu trzyma. To przez niego codziennie się budzę i idę do szkoły, to dzięki niemu mam jeszcze siłę by żyć. Boję się, ze jak wrócę do starego układu zabraknie mi sił, bo on będzie daleko...

Dopiero teraz zauważyłam, ze dwie notki pod rząd zaczytaną się tak samo xD Widać, ze ja obydwie zaczynałam Razz

Alex & NTL
leniwiec
PostWysłany: Pon 19:48, 05 Maj 2008    Temat postu:

I nie ma.
Alex
PostWysłany: Pon 18:52, 05 Maj 2008    Temat postu:

nom, dla przypomnienia niektórym wystawiłam Smile
Zaraz dodam następną Razz
leniwiec
PostWysłany: Pon 18:34, 05 Maj 2008    Temat postu:

Eno, to było chyba już trochę temu.
Alex
PostWysłany: Pon 18:27, 05 Maj 2008    Temat postu: LETTERBOMB-TESTIFY

Tak jak prosiłyście notki z l-t będą się tutaj pokazywać. Nie wszystkie, ale trzy ostatnio dodane na myloga będą tutaj. Całujcie NTL, ze magazynuje wszystkie notki, jak chcecie mogę wam tu opublikować wszystkie od 49 Razz


72

Alex z Natalie siedziały w domu i rwały włosy z głowy, by odnaleźć Mike'a. Alex obdzwoniła wszystkie miejsca, gdzie mógł być. Została jej tylko agencja "Bara-Bara", ale tam nie miała ochoty dzwonić.
- Natalie... spróbuj zadzwonić jeszcze raz na jego komórkę.
Brunetka nie odpowiedziała. Wybrała numer basisty i czekała. Pierwszy sygnał, drugi sygnał i...
- Halo?
- Mike!- ucieszyła się pani weterynarz.
- Natalie to ty??? - Drint nie mógł uwierzyć.
- Mike, gdzie ty jesteś! My cię od pół godziny wszędzie szukamy!
- Jak to wy mnie szukacie??? Gdzie ty jesteś???
- Ja jestem tu z Alex.
- A to tu, to gdzie jest???
- Chodzi o Oakland, kochanie. – odparła spokojnie
- Wspaniale. – skwitował drżącym głosem – To dlaczego ja tu jestem?
Słuchawkę przejęła Alex.
- Słuchaj… Dość tych problemów egzystencjalnych. – powiedziała ze zdecydowaniem - Wsiadaj do samolotu, pociągu lub rikszy i przywieź tu swoją kościstą dupę, okej?
- Dobra. – Mike rozłączył się
Od razu zadzwonił na lotnisko, żeby zarezerwować bilet powrotny.
- Bardzo mi przykro, ale nie ma już miejsc. – usłyszał głos faceta z obsługi
- Jak to nie ma? – zapytał sfrustrowany
Wkurzony pobiegł na dworzec. Znalazł pociąg do San Francisco. Nawet się nie pytał ile czasu będzie musiał jechać. Wsiadł do pociągu, zajął peron i usnął. W tym samym czasie Alex i Natalie zaczęły oglądać Shreka na DVD. Basistka próbowała zrobić wszystko, by brunetka zapomniała o tym, że za kilka godzin będzie musiała pogadać z Mike`m o tym, ze jest w ciąży. Joey był już u siebie w domu. Nie chciał przeszkadzać dziewczynom. Te sprawy go w ogóle nie dotyczyły, toteż wprowadzałby bezsensowny zamęt. Billie chodził po domu z groźną miną, sącząc Newcastle. Był niepocieszony całym zarysem sprawy. Zespól przechodził kryzys. I istniało poważne zagrożenie, że płyta, którą Green Day obiecał fanom, gdy nie wyjdzie na rynek. Już na samą myśl o tym czarnowłosy dostawał mdłości. Adie siedziała w salonie i obserwowała męża.
- Facet, co ci jest? – zapytała w końcu
- Wszystko się wali. Tre` ma jakieś problemy, o których nawet nie raczy mnie poinformować a Mike zatruwa mi życie swoją depresją. Jasonowie milczą jak grób. To chyba koniec Green Day`a i The Network. I chuj strzelił psa i nowy łańcuch.
- Tre ma problemy natury miłosnej.
- On też sie zakochał...
- Tak i to w dziewczynie dwa razy od niego młodszej.
- Jak dobrze, że mam ciebie.- BJ przytulił się do 80.
- To znaczy???
- Że nie jesteś napaloną nastolatką, tylko mądrą, rozważną kobietą, która jest zarówno wspaniałą, żoną, kochanką i matką moich synów.
- Wazeliniarz. Wiesz już co jest z Mikem???
- Nie... czekaj. JOEY!- krzyknął.
- Czego chcesz kochany tatusiu?- do salonu wszedł starszy syn BJ'a.
- Co Mikiem???
- Nie wiem, Alex i Natalie nie dzwonią, pewnie nic jeszcze nie wiedzą.
- Oj jakiś ty głupi. Z kobietami trzeba inaczej. Zadzwoń i się zapytaj. Jeśli coś się dowiedziały, to z pewnością zapomniały, by nas o tym poinformować.
- A jeśli nie maja nowych informacji, to się po mnie wyżyją.
- Masz rację... Szybko się uczysz.
- Hola, hola... Nie dzwoń.- Adie wstała.
- Czekaj synek... Czekaj...- BJ wprowadził chwilę grozy.
- Jadę do nich. Ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebują to mężczyzna. Jak się czegoś dowiem, to wam dyskretnie wyślę sms'a. Buźki.
80 wyszła, wsiadła samochód i pojechała do domu Drinta. Dotarła tam po dwudziestu minutach. W domu było całkiem ciemno. Zaparkowała na podjeździe i ruszyła w stronę drzwi. Zadzwoniła i prawie natychmiast otworzyła je Natalie. Oczywiście brunetka miała nadzieję, że to Mike.
- A, to ty… - mruknęła rozczarowana
- Natalie! Ja też się cieszę, że cię widzę! – zawołała czarnowłosa i weszła do środka.
***
- Proszem pana. – konduktor szturchnął śpiącego Mike`a – Bilecik do kontroli.
Basista przetarł oczy i spojrzał pytająco na faceta w mundurze.
- Czyli pan nie ma. No to mandacik będzie. – mężczyzna wyjął bloczek z mandatami – Pańska godność?
- Alabartyfil Albin Alkonde.- Wyrecytował Mike.
- Ładnie... panie... niech mnie piorun szczeli! Mike Drint! No no... Ładnie mi się dziś dniówka zaczyna!
- Pan mnie pomylił z tym sławnym basistą. Nie... Ja jestem Alabartyfil Albin Alkonde. Ludzie mnie z nim mylą. Jesteśmy bardzo podobni.
- Adres zamieszkania?
- Vichy.
- Nie ma takiego miasta.
- Ja z Francji jestem.
- A! To niech pan powie coś po francusku.
- Bonjour.- Mike starał się ze wszystkich sil przypomnieć jakiekolwiek słowa po francusku.
- Ahe... Tak wiec pan Alabar..
- Alabartyfil Albin Alkonde. - Mike odrzekł z uśmiechem na ustach.
- Może pan przeliterować?
Mike przeklinał sie w duchu, że nie przyznał sie do swojej prawdziwej tożsamości.
- Da pan kartkę i długopis, to napiszę.
Mike pochylił się nad kartką i zaczął pisać. "Alabartyfil Albin Alkonde". Cicho to przeczytał, sprawdził jeszcze raz i podał konduktorowi.
- Numer telefonu.
- Chwila, sprawdzę na telefonie.
Mike wyciągnął swoją komórkę. Poszukał numeru jednego gościa z Indiany i podał ciąg cyfr. Z trudem powstrzymał się, aby nie buchnąć śmiechem. Podał karteczkę konduktorowi i odprowadził go wzrokiem do wyjścia z przedziału. Upewniwszy się, że odszedł na bezpieczną odległość, wybuchnął śmiechem.
- Pociąg z Los Angeles wjedzie na tor siódmy przy peronie piątym. – oznajmił głos z megafonu
Mike poderwał się podszedł do okna i otworzył aby móc wychylić się. Chciał sprawdzić gdzie teraz zatrzyma się pociąg. Przed oczami przemknęła mu podświetlana tablica „Central Berkeley”. Mężczyzna natychmiastowo porwał walizkę i wyszedł z przedziału. Po drodze mijał zaciekawionych pasażerów.
- To on? Ale, co on tu robi? On pociągami jeździ? – wszyscy pytali między sobą.
- To Mike! – krzyknęła z tyłu jakaś Emo-małolata z oczami wymalowanymi czarnym eyelinerem jak panda
Znany nam już konduktor wyjrzał z przedziału po drugiej stronie wagonu.
- Spokój! – krzyknął stanowczo – To nie Mike Dirnt! To Abe…
- Alabartyfil Albin Alkonde! – krzyknął Mike z uśmiechem – Merci za wyjaśnienie, panie konduktorze.
Pociąg zatrzymał się z jazgotem. Mike przepchał się do wyjścia jako pierwszy i o mały włos nie wybił sobie zębów wychodząc z pociągu. Kiedy złapał równowagę, podążył do wyjścia ze stacji kolejowej. Był teraz w centrum Berkeley. Miał dwie możliwości wyboru: zamówić taryfę albo udać się do Armstrongów. Basista spojrzał na zegarek: było w pół do jedenastej wieczorem. A to oznaczało, że spokojnie może nawiedzić BJ`a bez wyrzutów sumienia.

Alex &NTL

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group